2 lipca 2014 16:14
No, cześć! Wysłałam Ci wszystko, co okazało
się za małe na moje szkraby - one miały wagę urodzeniową około 2,5 kg - a
Ty po prostu puścisz dalej to, co będzie za małe na Twoich. Ja w ogóle
bardzo dużo ciuszków - zwłaszcza na późniejszy okres - dla moich
dostałam. A co do śliczności dzieciaków, to Wasze też niedługo będą już
bez rurek i plasterków, za co nieustająco trzymamy kciuki! Z kosmetyków
używam w tej chwili głównie linomagu - dzieci są nim smarowane właściwie
wszędzie, kiedy mają suchą skórę, ze szczególnym uwzględnieniem pupek ;)
Kąpiemy dzieci (no dobrze, bądźmy szczerzy, P. kąpie) na razie samą wodą.
Mój mąż narzeka przy tym na brak myjki, musimy kupić jakąś, więc dorzuć
myjkę do listę rzeczy potrzebnych :)
Sprawdziłam w necie na
anglojęzycznych stronach wskazówki dotyczące karmienia wcześniaków
butelką, które niniejszym Ci podaję :) - karmić w pozycji siedzącej -
oczywiście z podparciem główki, podobno to się sprawdza lepiej, niż
karmienie na leżąco - jedną ręką podtrzymujesz główkę i kręgosłup dziecka,
usadowionego na Twoich kolanach, tymczasem druga ma posłużyć do trzymania
butelki, a zarazem - podtrzymywania bródki dziecka i ewentualnie
policzków (przypuszczam, że może tu chodzić o naciskanie policzków, żeby
wywołać odruch ssania, nie mam pojęcia, jak jedną ręką trzymać butelkę,
podtrzymywać bródkę i naciskać na policzki... przy najbliższym karmieniu
sama spróbuję to wypróbować, słowo daję!) - ćwiczenia przed karmieniem -
masujesz palcem buzię wokół ust, głaszczesz dziecko pod bródką (hehe,
chyba jak kota?), delikatnie ściskasz policzki - przerywać karmienie,
jeśli dziecko ma problemy z oddychaniem - zachęcać pielęgniarki do wyjmowania
sondy nosowo-żołądkowej na czas karmienia - wiele dzieci podobno je z
butelki lepiej, jeśli sonda jest wyjęta. Tyle udało mi się znaleźć póki
co, będę jeszcze zgłębiać temat.
A co nam potrzeba? Kurczę, nic. Słowo Ci
daję. Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie. Przez ostatnie 10 lat
wydawało mi się, że jestem super-hiper szczęściarą, że mam takiego męża,
jakiego mam, i że znaleźć kogoś takiego to jak trafić milion w totka. No
i...? No i teraz już wiem, że jeszcze sto tysięcy razy lepiej jest mieć z
nim dzieci! Nie mogę się na nich razem napatrzeć. Coś jak Twój O., cały
szczęśliwy, przy kangurowaniu małej. Wiesz, że P. wstaje ze mną w nocy do
każdego karmienia???? Mamy umowę, że będzie wstawał jeszcze z tydzień,
może dwa, dopóki ja całkowicie nie dojdę do siebie po CC. Co, jak co,
ale ci nasi faceci to nam się udali, no nie? Trzymajcie się cieplutko! I
pisz! Ja już trochę poustawiałam sobie życie domowe i powinnam być w
stanie nie tracić kontaktu ze światem zewnętrznym... :)
4 lipca 2014
Póki pamiętam - na początek, muszę się z
Tobą podzielić moją złotą myślą na dziś. A mianowicie - jeśli nie masz jeszcze
sterylizatora do butelek, to moim zdaniem warto się w niego zaopatrzyć. Mówię
Cito po niecałym tygodniu bolesnego parzenia paluszków gorącą wodą kilka razy
dziennie... ja zlekceważyłam temat, nie kupiłam w przekonaniu, że to zbędny
gadżet, ale teraz stwierdzam, że zbędny to on może jest w przypadku matek
karmiących wyłącznie piersią .Jeśli się żongluje dużymi ilościami butelek, tak
jak my (w moim wypadku to są minimum 2 przy każdym posiłku, bo czasami robię
dzieciom na zapas żarełko w dużej butli i wstawiam do lodówki – moi są baaardzo
nieprzewidywalni, jeśli chodzi o to, ile zjedzą), więc bywa, że 3. Na chwilę
obecną sterylizator jawi mi się jako niezbędny, dokupuję też drugi podgrzewacz
do butelek, bo u nas jest tak, że karmię piersią i dokarmiamy butelką. Często
gęsto udaje mi się przystawić obydwoje naraz, a potem oczywiście obie butle są
potrzebne natychmiast - no i wtedy drugi podgrzewacz okazuje się niezbędny....
A dzisiaj mamy w ogóle trudny dzień, Malutka pożarła jakieś potworne ilości
mleka modyfikowanego (po przystawianiu do piersi!), po czym ulała nader obficie
i od 2 godzin bujamy się z nią, próbując dokarmić po tych stratach (okropnie
się tego domaga) i uśpić, w międzyczasie zaliczyłam kolejne karmienie Pysia, no
i tak piszę do Ciebie z długimi przerwami. Muszę tymczasem kończyć i lecieć,
zobaczyć, co tam słychać (P. chyba usypia z Malutką na piersi ... miało być
odwrotnie!), moja Mama (przyjechała do nas na pierwsze 2 tygodnie, żeby mi
pomóc, zanim dojdę do siebie) dokarmia Pysia butlą, a ja zniknęłam chwilowo z
linii frontu, żeby skończyć tego maila. :) Inne tematy podejmę zatem jutro, mam
nadzieję, że do tego czasu nasze życie trochę wróci do normy! :) Trzymaj się
dzielnie! :)
5 lipca 2014
No cześć! Podgrzewacz - ja kupiłam na 1
butelkę i szczerze żałuję, teraz dokupuję drugi taki sam, żeby mieć dwa.
Nie wiem, czy to nie lepsza opcja niż podwójny, bo te moje stosunkowo
tanie - chyba po 68 zł je znalazłam, jeśli podwójny jest droższy niż 2x68, to
spokojnie pewnie możesz kupić dwa takie, są proste w obsłudze, sprawdzają
się. Mleko.... na jedno dodatkowe karmienie robię na zapas i wstawiam do
lodówki, ewentualnie wstawiam do lodówki przegotowaną wodę, do której
później dodaję tylko mleko i robię mieszankę, ogólnie nie wypracowałam do
tej pory jakiegoś sensownego systemu oszczędzającego czas.
Co do
przesypiania nocy - no cóż, ostatnie karmienie wypada mi pomiędzy 23.00
a 2.00 w nocy, różnie to bywa, niestety nie mamy jeszcze ustawionego
jakiegoś harmonijnego rytmu i nie umiem naszych bliźniaków na razie
zsynchronizować czasowo - kurczę, co z tego, że umiem ich karmić
jednocześnie, jak oni wcale nie chcą jednocześnie jeść :( No, ale
pocieszam się, że to dopiero początki, więc może z czasem jednak będzie
coraz łatwiej. Jeśli chodzi o spanie w ogóle, to - niestety - w
praktyce, w nocy jedyna metoda na nasze dzieci - kiedy spać nie chcą -
jest taka, żeby je przewinąć, nakarmić i zostawić - niech marudzą (a
nawet wyją). Interweniujemy ewentualnie dopiero po 20 minutach... ale z
reguły te 20 minut wystarczy, żeby jednak zasnęły. Grunt to nie
rozbudzić towarzystwa, kiedy teoretycznie wszystkie warunki zasypiania
są spełnione, bo potem, jak się rozhulają, to ho ho... wczoraj mieliśmy
taką prawie w całości nieprzespaną noc właśnie. Teraz staram się je
trochę przytrzymać bez snu, bo przez cały dzień usiłują twardo odsypiać noc pełną hulanek i swawoli :) i nawet na karmienie trzeba
ich wybudzać :)
Dzieci śpią z nami w sypialni - staram się więc
wprowadzić zasadę, że po ostatnim karmieniu takim w miarę wcześnie
wieczorem gasimy im światło i wychodzimy, żeby powoli uczyły się
odróżniać dzień od nocy (początkowo beztrosko zostawaliśmy w sypialni,
gadaliśmy, świeciliśmy im w oczy - ale wszędzie piszą, że dziecko
powinno uczyć się, że noc służy do spania, a dzień jest okresem większej
aktywności, i powinno mieć jasno postawioną granicę pomiędzy dniem i
nocą).
Na spacer udało nam się, jak dotąd,
wyjść raz - przedwczoraj - wczoraj dzieci spały w wózku na tarasie,
dzisiaj w ogóle był duży wiatr i nie wychodziliśmy z nimi z domu. Na
spacerze, na naszych wertepach, wózek sprawdził się doskonale - jest
leciutki i świetnie się prowadzi, także po piachu (tak wyglądają drogi
wokół naszego domu). Nawet ja, chociaż nie jestem jeszcze w jakiejś super
formie, byłam w stanie go prowadzić... Jestem naprawdę z niego
zadowolona. Ja mam kolor nr 16 i też jestem w swojej wersji zakochana na
maxa :)
Rana po CC goi się ładnie, P. wyciągnął mi już wczoraj szwy, ale
ogólnie - nadal jestem obolała, niezdarna z lekka, brzuch mam ciągle
duży... w ogóle po CC byłam przerażona, co tylko świadczy o mojej
piramidalnej głupocie. Nie wiem, ja nigdy w życiu nie byłam w szpitalu,
nie miałam nawet z żadnej okazji zakładanych szwów ani nic, i jakoś tak
nie wyobrażałam sobie za bardzo, jak takie CC wygląda... więc to, co się
ze mną działo po porodzie, było dla mnie duużym i dość koszmarnym
zaskoczeniem. Teraz już powoli wracam do siebie... ale chyba faktycznie
do pełnej formy dojdę dopiero za jakieś 4-5 tygodni.... Marzę już tylko
o tym, żeby normalnie wziąć kąpiel w wannie i móc spać na brzuchu. Ale
te marzenia na razie wydają się odległe i nieuchwytne... Aha, no i w
dodatku nieustająco chce mi się płakać, mam nadzieję, że to przejdzie
niedługo, bo jest dość uciążliwe - może dlatego, że ten stan psychiczny
jest mi na ogół raczej obcy :) Nie odnajduję się zbyt dobrze w tych
atakach melancholii :) No i znowu muszę kończyć, bo zaraz będziemy przystępować
do kąpieli bliźniąt. Trzymaj się, pisz!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz