niedziela, 22 marca 2015

Z listów do A. - część 4

Z listu do A., 4 czerwca 2014: 

"Jesteś naprawdę dzielna, myślę, że to się udziela dzieciom, naprawdę.... Oczywiście nadal trzymam kciuki! Ależ te Wasze Maluchy mają przejścia... oby już tylko było wszystko coraz lepiej. Ja wczoraj wróciłam po KTG wykończona bardziej niż zwykle i padłam- cała impreza trwała ponad 4 godziny, na oddziale panuje totalny sajgon, bo ordynator jest nieobecny do końca tygodnia, więc ostatnia rzecz, jakiej bym chciała, to zostać w tym tygodniu w szpitalu i rodzić.... byle do przyszłego poniedziałku. Inna sprawa, że doszłam do takiego etapu, że każde KTG odchorowuję - wracam obolała, kręgosłup mi pęka, wczoraj przejęczałam całą noc.... :) Ale nic to, najważniejsze, żeby dzieci nie pchały się na świat za wcześnie. Całą resztę da się przeżyć, chociaż cieszę się, że już mam wszystko pi razy oko przygotowane, bo jestem już tak opuchnięta, obolała, zdrętwiała i zadyszana, że właściwie nie nadaję się do niczego... Co do wózka, to u nas na razie przetestował go kot :) korzystając z chwili naszej nieuwagi, P. odgraża się cały czas, że pójdzie z wózkiem w teren, żeby go wypróbować, ależ cała wieś miałaby z niego ubaw :) Osobiście jestem raczej za tym, żeby jednak wstrzymać się do czasu, kiedy będziemy już mieli kogo do tego wózka włożyć :) Zwłaszcza, że w mojej kondycji bieganie po wertepach właściwie już przestało być opcją :) Trzymam oczywiście kciuki nadal, Ty mi się nie tłumacz z braku polskich znaków, to co piszesz jest doskonale zrozumiałe :) Tylko, jak możesz, dawaj znać, co u F. i H. - a jak Twoje dolegliwości?"

Z listu do A.,  11 czerwca 2014:
"Jak tam Twoi mali wojownicy??? Trzymają się??? U mnie na razie bez zmian - co prawda na KTG wczoraj poszłam (myślałam już, że z kozetki po nim nie wstanę, czuję się już jak wieloryb wyrzucony na brzeg!), ale mój doktor nie miał nawet czasu rzucić okiem na wynik- pracowicie "ogarnia oddział" po tygodniowej nieobecności, kazał mi się stawić w czwartek na wizytę. Może wtedy coś powie? Dobrnęłam do połowy 36. tygodnia i wydaje mi się coraz bardziej nieprawdopodobne, żebym mogła wytrzymać jeszcze długo... a z tego, co czytałam na forum, z planową cesarką mogą mnie przytrzymać nawet do 38. tygodnia. Wiem, wiem, to dobrze dla dzieci, ale gdybym mogła przespać najbliższe dwa tygodnie... o czym ja mówię. Spanie w moim stanie w ogóle przestało być opcją :) Codziennie wieczorem parzę sobie mocną herbatkę z melisy i wmawiam sobie, że dzięki temu na pewno będzie mi łatwiej zasnąć :)
Daj znać, co tam u Was - myślę o Twoich maluchach cały czas i nawet przyjaciółkom mojej Mamy, które do niej wydzwaniają i wypytują, czy już urodziłam, kazałam trzymać za Was kciuki!
Pozdrawiam Cię!"


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz