sobota, 21 marca 2015

Z listów do A. - część 3

Z listu do A., 22 maja 2014 r.:

"Och, to cudnie! Bo już się martwiłam, że albo coś nie teges, albo masz straszliwe urwanie głowy/ umierasz z niewyspania/ wpadłaś w depresję poporodową albo w ogóle coś innego, dla mnie strasznego i niewyobrażalnego (czyżbym zaczynała panikować przed własnym rozwiązaniem?) Jeśli o mnie chodzi, to pojechałam we wtorek na KTG, mój doktor stwierdził, że wygląda rewelacyjnie i kazał mi przyjechać na następne za tydzień - a na kontrolę ogólną dopiero za dwa tygodnie. Na KTG natomiast myślałam, że umrę, ponieważ mam dowcipne dzieci - jak jedno dawało się "złapać", to drugie się chowało, i w rezultacie przeleżałam godzinę na wznak - a ja to znoszę wyjątkowo źle w tej chwili, bo robi mi się słabo, w dodatku po pół godzinie rozbolał mnie kręgosłup tak, że leżałam i jęczałam, ktokolwiek wchodził do zabiegowego, natychmiast interesował się, kto tu tak jęczy. Po KTG oczywiście poczułam się podwójnie cudownie, euforycznie wręcz, po pierwsze, bo mnie wreszcie wypuścili, po drugie - bo wynik podobno taki świetny, no i w dodatku udało mi się wrócić do domu, a obawiałam się, że już mnie w szpitalu zostawią.... Będę z zapartym tchem czekać na zdjęcia od Ciebie I będę Ci też wdzięczna za każdy skrawek informacji, typu - jak z karmieniem? Czy masz już pokarm, ściągasz? Czy odpuszczasz temat? I w ogóle - oczywiście interesuje mnie wszystko! Trzymam kciuki dalej opuchniętymi nieco paluszkami! Niech Moc będzie z Wami!"

Z listu do A., 25 maja 2014 r.:

"Może Ty i masz rację -a ja tu już popadałam w podejrzenia, że mój Pan Doktor wykazuje się zbyt nonszalanckim potraktowaniem tematu... Ale fakt, że już trochę tak się czuję, hmm, niepewnie, no bo czas leci, a ja dalej nie znam dnia ani godziny, i nie wiem, co to dalej będzie i jak... No, ale teraz mówię sobie, że pojadę jeszcze w tym tygodniu na KTG, a w następnym na kontrolę, i na tej kontroli już na pewno COŚ zostanie ustalone (chyba, że się wcześniej COŚ zacznie w ogóle dziać!)
A co do włosków, to ja nie mam pojęcia, jak to jest - zawsze mnie to dziwiło np. że mój Mąż ma niebieskie oczy (ojciec czarne, mama brązowe) mimo ogólnego rodzinnego podobieństwa. Wiem natomiast, że kolor włosów może się zmienić, bo sama w dzieciństwie byłam blondynką bardzo jasną, a teraz jestem ciemną, a moja mama w ogóle z jasnego blond aniołka przemieniła się w szatynkę Więc to chyba naprawdę różnie bywa z tą kolorystyką, a zasady dziedziczenia nie są tak proste, jak nam się kiedyś zdawało Też jestem okropnie ciekawa, jak te moje będą wyglądać i czy do siebie nawzajem będą podobne, czy może wcale nie?...

Bardzo Ci dziękuję za maile z telefonu i w ogóle za wszelakie wieści, cieszę się bardzo, że dzieciaki walczą z przeciwnościami losu i czują się coraz lepiej, i mam nadzieję, że i Tobie się to w końcu udzieli A w ogóle, puścili Cię do domu, czy dalej stukasz ze szpitala? Maile nie są w każdym razie rozjechane!

A ja wczoraj, zamiast leżeć, wybrałam się na wycieczkę, żeby nie zwariować w domu (oczywiście taką właściwie bez chodzenia, polegającą głownie na wożeniu siedzenia samochodem), w ramach wycieczki przepływaliśmy promem przez rzekę Bug i spotkaliśmy dwóch dowcipnych młodzieńców, mocno upojonych piwkiem, którzy stwierdzili, że byłoby to bardzo zabawne, gdybym urodziła na promie, a gdyby był synek, to trzeba by go wtedy nazwać Prometeusz. Ja na to, że do kompletu ma być jeszcze dziewczynka, i że w takim razie powinna być Promocja. Ostatecznie miałam więc wesoły dzień, co poprawiło mi samopoczucie, więc mam nadzieję, że następny tydzień przeleżę bezczynnie całkiem i jakoś to przeżyję!

Ściskam Was ostrożnie!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz