niedziela, 22 marca 2015

Z listów do A. - część 5

12 czerwca 2014

Fajnie, że się odezwałaś :) I myślę, że to dobrze, że odsypiasz i  regenerujesz siły, naprawdę. Jak sobie pomyślę, co się będzie działo,  jak już będziemy miały te Kochane Maleństwa w domu... :) Ogólnie jestem  właśnie na etapie schizowania, co to będzie, jak to będzie i jak sobie  poradzę. Najbardziej boję się pobytu w szpitalu. Mam straszliwą wizję -  zabiorą mnie na cesarkę, sparaliżują od pasa w dół, wyjmą dzieci, a potem  wręczą mi dwójeczkę, żebym się nimi od początku zajmowała i karmiła. Z  jednej strony, to bardzo optymistyczna wizja. Z drugiej, jak sobie  wyobrażam, że ja leżę i ruszyć się nie mogę, a Pyszczki całą noc wyją z  głodu, to mi się robi słabo na samą myśl... Powoli dociera do mnie, że  ciąża (i moje użalanie się nad sobą, nieruchawość itd.) nie będzie trwać  wiecznie, a jak się skończy, to się zacznie dziki młyn... Tylko, że ja  się czuję jak po gigant-maratonie - zwłaszcza po ostatnim miesiącu- i  nie mam na razie pojęcia, jak ogarnę to wszystko, co się będzie działo  dalej. Jakieś takie lęki mnie opadły, mam nadzieję, że sobie niedługo  pójdą precz, albo po prostu nie będę miała na nie czasu i zamiast  rozczulać się nad sobą, będę musiała działać.... i spać na zmianę:)  Daj znać, jak Twoje towarzystwo się miewa, jak H., czy rzeczywiście  już poza inkubatorem? Kiedy kończysz antybiotyk? Straaaasznie się  cieszę, że F. tak się regeneruje po operacji. Nie mogę wyjść z  podziwu, jak to jest, że takie maluchy są takimi fighterami walczącymi o  byt! Kurczę.... skoro one sobie tak radzą, to i my sobie  poradzimy ze  wszystkim. No nie?  Trzymajcie się cieplutko!

15 czerwca 2014
Cześć, jak fajnie, ze napisałaś! Nadal oczywiście trzymam kciuki za  Was.... z drugiego bieguna ekstremy, można by rzec. U mnie sytuacja  wygląda tak, ze po ostatniej wizycie w poprzedni czwartek mój pan  doktor zarządził, ze od poniedziałku (czyli od dziś!) mam się położyć do  szpitala, bo chce mnie już mieć pod kontrola... i jeśli nic się nie  będzie działo dalej, to za kolejny tydzień weźmie mnie na CC. Jak  zapewne możesz się domyślić, nie dzieje się NIC. Szyjkę mam podobno  długa (badali mnie dziś przy przyjęciu na oddział), ani śladu skurczy.  Oczywiście, z punktu widzenia zdrowia i bezpieczeństwa Małych to  absolutnie cudownie... ale szczerze mówiąc jestem wykończona. Nie wiem,  jak przetrwam ten tydzień w szpitalu i KTG dwa razy dziennie...  kręgosłup mi pęka, palce mam tak zdrętwiałe, ze ledwie nimi poruszam. A  tu dopiero dzień pierwszy upłynął.... ratunku :) No, ale pozałatwiałam  "na wolności" co było do załatwienia i mogę się oddać wysyłaniu dobrych  myśli w Waszym kierunku! A jak Twoje gojenie się po CC?

18 czerwca 2014

Daję Ci słowo, że wiem, oj, wiem! że warto leżeć. Nie chciałabym, żeby  to zabrzmiało tak, jak gdybym się cieszyła, że to nie na mnie trafiło,  tylko na Ciebie - bo ja Ci naprawdę strrrrrasznie kibicuję i MARZĘ o  dniu, kiedy mi napiszesz, że nareszcie wszystko jest z dziećmi w  porządku i zabieracie je do domu - ale, nie da się ukryć, Twoje  przejścia mnie nauczyły pokory. Pięćset razy dziennie mówię sobie, że  miałam szczęście, i że tak naprawdę to TY masz na co narzekać, a nie ja!  Zresztą, rozmawiałam wczoraj chwilkę z moim panem doktorem i wyrwał mi  się właśnie jakiś tekst, że chciałabym już wiedzieć, kiedy wreszcie ta  cesarka, bo nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.... na co mój pan doktor,  uroczy człowiek, spojrzał na mnie z promiennym uśmiechem i rzekł:  "Proszę Pani, kobieta WSZYSTKO WYTRZYMA!" No luzik, nie? :)  Ale mimo wszystko - wierzę, że nadejdzie taka szczęśliwa chwila, kiedy  będziemy się wymieniać mailami na temat zwykłych, codziennych problemów  typu - nie spały w nocy, bo jedno miało kolkę, albo się ząbek wyrzynał,  albo czym karmić i czy śpią w ciągu dnia i takie tam...  Z KTG to jest już w tej chwili niezła jazda. Ja w ogóle mam od lat  trochę jakby nadszarpnięty kręgosłup - wada postawy, siedząca praca no i  duuuży biust (przed ciążą miałam rozmiar 75 DD do F, w zależności od  numeracji!). Teraz jeszcze, w ciąży, biust urósł mi do rozmiarów, które  do tej pory nie wydawały mi się możliwe (staniki do karmienia mam  kupione w rozmiarze K!!!!! 90!!!!) Efekt jest taki, że leżenie stało  się, hmmm, problematyczne. Na wznak nie mogę w ogóle. Na boczku jestem w  stanie poleżeć godzinę - po godzinie staw biodrowy i cała noga wyją  wielkim głosem z rozpaczy i ABSOLUTNIE MUSZĘ się obrócić. No, a KTG chcą  mi robić wyłącznie na wznak. W tej chwili mam zalecone dwa razy  dziennie. Zaczynam przypuszczać, że do wszystkiego można się  przyzwyczaić, zahartować się albo co. Początkowo na tych KTG byłam  bliska omdlenia, teraz leżę (w miarę) wyluzowana i myślę sobie, no,  boli, cóż zrobić, jak wstanę, to przejdzie. Z drugiej strony - kręgosłup  buntuje się coraz bardziej, czego efekt jest taki, że na cholernym KTG  jakoś leżę, ale wstawanie wychodzi mi coraz gorzej - za każdym razem  przy wstawaniu łapie mnie taki gigant-skurcz w podbrzuszu, który chyba  promieniuje z kręgosłupa właśnie (bo na KTG mój wykres skurczy  przypomina linię prostą o wartości zerowej), i coraz dłużej muszę leżeć  i sapać, zanim uda mi się podnieść.... lekka masakra.  Dzisiaj dostałam informację, że prawdopodobnie jednak potną mnie w  przyszłym tygodniu. Wszyscy dookoła zresztą komentują w tym tonie, że  już dłuuugo wytrzymałam, jak na ciążę bliźniaczą, i że już dzieci  spokojnie mogą się urodzić. Jak się zapewne domyślasz, to mnie trochę  pozbawia motywacji, żeby chodzić w tej ciąży bez końca.... :)  Pisałabym tak do Ciebie dalej, skoro Ci to sprawia przyjemność, ale  trzymanie laptopa też jest już straszliwą mordęgą - mój niezastąpiony  mąż twierdzi, że jutro przywiezie mi stoliczek pod laptopa, może to  pomoże??? Jeśli będę w stanie, opiszę Ci jutro koloryt szpitala, w  którym leżę, bo mam podejrzenie, że jest dość nietypowy. Zresztą możemy  w ogóle konfrontować wrażenia na linii wschód - zachód, jako, że Ty  reprezentujesz region poznański, a ja - od jakiegoś czasu - tak zwaną  ścianę wschodnią :) Ciekawie tu  jest, inaczej, niż bym się spodziewała....  Trzymaj się cieplutko i dawaj choć krótkie komunikaty, jak dzieci! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz