środa, 18 marca 2015

Ciekawe, czy uda mi się wrócić do pisania? Prawdę mówiąc, wlazłam tutaj tylko po to, żeby sprawdzić, czy uda mi się zakodować w moim Wordpressie „GNU. Terry Pratchett.”  Po czym zaświtał mi pomysł, żeby wrzucić parę słów.   

Pierwsze miesiące z naszymi Bliźniętami...

Z listu do A., 28 kwietnia 2014:

„Cześć! Ja cały czas grzęznę straszliwie w pracy (choć na leżąco), więc tylko króciutko odpowiem Ci na "tematy bieżące" :) póki co:
Co do kolorystyki wózka, to ja się zdecydowałam dość szybko, z prostego powodu!  Unikam, jak mogę, popadania w zestawy kolorystyczne z dziedziny "różowy- niebieski", po pierwsze, bo to takie stereotypowe, a po drugie - wcale nie jestem na 100% pewna, czy któreś z bliźniąt nie spłata nam psikusa i nie okaże się być innej płci, niż zarzekają się lekarze :) Więc wybrałam opcję kompromisową. Pokój urządzamy dzieciom na żółto-zielono, w jasnych kolorach, P. początkowo kręcił nosem, ale kiedy pomalowaliśmy ściany - dwie na żółto, dwie na zielono - sam przyznał, że to był fajny pomysł. Co za tym idzie - wszelaką pościel do łóżeczek, wózka, rożki itd. też staram się gromadzić w tych kolorkach :) Dlatego wózek wybrałam szary, ale z białymi i zielonymi akcentami, a w dodatku ma śmieszny wzorek, zdaje się, że z chłopcem i dziewczynką, więc mi to pasuje do ewentualnej parki :) No i będzie pasować do tych tam kocyków, kołderek i poduszeczek, w które się zaopatruję :)
Co do łóżeczek- na razie mam jedno i jeden materac, podobno przez pierwsze miesiące maluchy mieszczą się razem w poprzek łóżeczka. Na początek wprowadzimy je do naszej sypialni, a potem - jak im się trochę godziny snu ustabilizują - przeprowadzimy je do ich własnego pokoju, już z dwoma łóżeczkami. Myślałam o tym, żeby rozstawić te łóżeczka w taki sposób, żebym mogła sobie między nie wchodzić swobodnie.... ale potem doszłam do wniosku, że to nieludzkie :) Najpierw 8-9 miesięcy razem w moim brzuchu, potem w jednym łóżeczku... chyba nie mogę dopuścić do tego, żeby nagle znalazły się tak zupełnie poza wzajemnym zasięgiem, no nie? :) No, chyba, że będą, nie wiem, kopać się i drapać nawzajem :) Dlatego nie podjęłam jeszcze decyzji co do konfiguracji łóżeczek w liczbie dwóch :)
A co do stabilizowania godzin snu - wiem, że w praktyce to może być baaardzo różnie, ale podbudowuję się teoretycznie :) W ramach tej podbudowy czytam jedną książkę o wychowywaniu bliźniąt - niestety dostępną tylko po angielsku -  z której wynika, że należy dążyć do tego, żeby od początku dzieci jadły razem, w ten sposób, żeby większego śpiocha wybudzać na karmienie wtedy, kiedy większy głodomór już się obudził i domaga się posiłku :) Z polskich lektur najbardziej przypadła mi do gustu książka "W Paryżu dzieci nie grymaszą", teraz ukazała się druga, chyba taka bardziej "usystematyzowana" książka tej samej autorki, bodajże "Dziecko dzień po dniu"?  Co prawda, póki co, to wszystko jest jedną wielką niewiadomą - bo przecież nie wiemy, jak będzie z pokarmem, czy nie trafią do inkubatorów, co może zaburzyć od samego początku ten proces karmienia (ja się zaopatrzyłam, póki co, w ręczny laktator - te elektryczne są strasznie drogie, stwierdziłam, że będę się nimi ratować dopiero, jeśli ręczny nie wypali, i w butelki, które podobno "naśladują" naturalne karmienie piersią, więc nawet przy początkowym karmieniu/ dokarmianiu mieszanką czy karmieniu z butelki dziecko jest w stanie i tak nauczyć się jeść z piersi).... no, ale mówię sobie, że im dłużej zdołamy wytrzymać do porodu, tym większe szanse, że i z karmieniem i wszystkim innym też będzie OK, i może.... MOŻE te teorie uda się zastosować w praktyce....
Nie wiem, jak Ty, ale ja ogólnie jestem z lekka przerażona, ale też bardzo ciekawa, jak to będzie.  I jakoś tak podświadomie nastawiam się na to, żeby jak najlepiej sprostać wyzwaniu! :) Wielką pociechą jest świadomość, że będę mieć super wsparcie w Mężu - bo mój, podobnie, jak Twój, zrobił się - odkąd jestem w ciąży - mega opiekuńczy, nie dość, że mam obsługę 24 godziny na dobę, wszystkie posiłki podane, to jeszcze P. przejął najwyraźniej funkcję "urządzania gniazda" i porządkuje, sprząta, naprawia, maluje.... zupełnie, jakby chciał przed przyjściem na świat dzieci nadrobić absolutnie wszystko, włącznie z drobiazgami typu nie zamontowana lampa, które "leżały odłogiem" już od dawna. Zawsze był aktywny, ale teraz - własnym oczom nie wierzę, przechodzi samego siebie! Dodatkowo dopieszcza mnie Mama, kiedy przyjeżdża, odciąża trochę P. z gotowaniem, no i kochane dziecko starsze, które na przykład wyciska mi sok z pomarańczy, a kiedy leżałam w szpitalu na sterydach, specjalnie przywiozło mi w prezencie trufle :)  Żebym nie umarła z głodu na szpitalnym wikcie :)
No, to mi króciutko wyszło, prawda? :) Ale mam nadzieję, że może coś z tych informacji Ci się przyda :)
Miłego poniedziałku! :)”



  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz